wtorek, 24 marca 2009



No i mamy wiosnę.Cieplejszy wieje wiatr,słońce jakby wyostrzało zmysły.Przyroda się budzi do życia,zakwitają kwiatuszki i hormony buzują...WRÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓĆ! Kogo ja pragnę oszukać.Dziś na przykład padał deszcz.Nie deszczyk,ale grad jakiś.I śnieg.I wiał tai wiatr,że chmurzyska zasłoniły jakiekolwiek światłości na niebie.Było więc ciemno jak w złowieszczych scenach horrorów.Czekałam zza którego rogu wyłoni się jakiś Sir Potworro.Ale nic takiego się nie wydarzyło.
No więc mamy sobie wiosnę,w której ludzie wciąż okrywają się zimowymi paltocikami i czapami,że ho ho!I deszcz niczym naturalna sceneria do Deszczowej Piosenki.Z tym tylko wyjątkiem,że przy takich powiewach wiatru zwiałoby pana Kelly'ego nim zdołałby odśpiewać pierwszy wers sławetnej piosnki i nim uczyniłby pierwszy z tanecznych przytupów.

U nas za to,zrodziła się myśl by do wesołej gromady dołączyła Rogata Żaba(Ceratophrys ornata).Taka gruba paskuda z dumą nosiłaby imię Sir Loyd. Czyź nie? Jest we mnie jednak sporo wąptliwości,szczególnie w kwestii żywieniowej...i te filmiki na youtube.Toż to belzebuby jakieś..syczą,miotają się i atakują niewidzialnego wroga. I pomyśleć,że w takim cielsku taki ukryty potencjał drzemie.
Stwór to cudownej urody,żaden z wielkich artystów nie zdołałby oddać niebywałego uroku tegoż zwierza.Buc nad buce.Z blazą na pysku.Przypomina mi postać swego czasu dość popularnego komiksu
Co u gekonów? Frida próbuje rytualnych skoków o tyczce,którą z powodzeniam zastępuje ździebło trawy. Tamara najparwdopodobniej zapadła na tanoreksję,gdyź namiętnie wyleguje się pod lampą.A Salvador...Salvador głównie płaszczy swe plamiaste ciało.Czyli po staremu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz