wtorek, 24 lutego 2009

Starość nie radość,mimo wielu zapewnień...uniwersytety 3go wieku,nowe kremy ujędrniające czy rozkoszne bajki z Bradem Pitt'em o wstecznym procesie starzenia.A tymczasem Salavdor się starzeje.Podczas wylinek coraz słabiej walczy ze skórą,zawsze zostawia na paluchach i odżywa wyłącznie wtedy ,gdy ucieka przede mną podczas operacji usuwania pozostałości.Knuje coś ciągle po kątach.Gieriatria jak nic.


Frida i Tamara za to w doskonałej wręcz kondycji.


poniedziałek, 23 lutego 2009

Mam złe wieści,w tym roku kolejny raz pominęli mnie na Oscarach.No motyla noga,a ja sobie starannie wyselekcjonowałam żarty do przemowy.Odświeżyłam sukienkę studniówkową,a w przerwie przygotowań trenowałam powalający uśmiech godzien czerwonego dywanu.I nic. I pozostaje nam tylko jak co roku oglądać to targowisko próżności.Że niby wszyscy krytykujemy,pomiatamy,a po co ?a dla kogo? A mimo pogardy jaką rzekomo darzymy ów igrzyska próżności to i tak niecierpliwie niczym "zajenc " z reklamy pewnych baterii przebiramy nóżkami nie mogąc się doczekać transmisji.Świat oszalał na punkcie Oscarów,ale nie dajcie się ponieść wyobraźni!To nie same nominacje i nagrody odgrywają wiodącą rolę...wszystkie portale modowo-plotkarskie aż odnotowują tysiąckroć większą liczbę odsłon.Komu podwinęła się nogawka,kto zapomniał o rozporeczku,komu zaszkodziła suknia haute couture i pewnikiem będzie mu się śnić po nocach niczym Koszmar z Ulicy Wiązów.Kamerzyści namiętnie śledzą wszystkie grymasy przegranych,oczekując być może aktów niczym ze sceny teatru dramatycznego.Jeśli nikt z przegranych nie zemrze na zawał,nikt nikogo z zazdrości nie dziabnie szpikulcem do lodu w samo serce...to może ktoś się choć zakrztusi wisieńką podaną w iście Oscarowym stylu?.

I mogą się ludzie na czerwonym dywanie prężyć w tańcach godowych...a mogą.Ale to przedstawienie nie znaczy nic dla moich gadów. I to jest właśnie jeden z elementów, który pokazuje jak wiele powinniśmy się od braci mniejszych nauczyć.


ps
Zmarł Franciszek Starowieyski.Wielka to szkoda.

niedziela, 22 lutego 2009


Pamiętam jak dziś rewolucyjna kasetę VHS,która święciła triumfy lat kilkanaście temu wstecz.Pamiętam,że wówczas wszystkie panie każdego dnia przez piętnaście minut dziennie doprowadzały do perfekcji giętkość ciała.Zawzięcie wyginały śmiało ciało próbując objąć się własnymi nogami, bo tak nakazywała rzeczona kaseta.

Dojście do perfekcji w Callanetics było jednak niczym,w porównaniu do wysiłku jaki należało włożyć w próby wciśnięcia wcale jeszcze nie giętkiego ciała w w lycrowe body.Gromkie trzaski nie były złowieszczymi sygnałami apokalipsy,ale echem odbijającym się od ścian M wszelakich,w zaciszu których masowo pękały kostiumy obciskajki.Ale,ale ponoć nie ma rzeczy niemożliwych.Zapewnie minie jeszcze kilka lat nim wielbicielki gimnastycznych tortur zaczną odczuwać pierwsze reumatyczne bóle,poniekąd przywodzące na myśl średniowieczne tortury związane z łamaniem na kole.Kto by pomyślał,że to właśnie ów tortury dadzą początek wszelkim odmianom gimnastyki,aerobików,stretchingów i innych form "rekreacji" dziś uznawanych za obowiązkowe dla wszystkich modlących się namiętnie do bożka o imieniu "Młodość".

Kiedyś biczowanie było karą za niecne czyny,dziś rzekomą przyjemnością,która ma poprawiać krążenie krwi.Kiedyś łamali Ci kości na kole,dziś sam to robisz przy drabinkach,aby móc poczuć się super sprawnie sięgając do nosa czubkiem maciupkiego paluszka stopy.Kiedyś obcinali Ci głowę w ramach artystycznego performance ku przestrodze zgormadzonej gawiedzi....dziś artyści się okaleczają sami.No tak,nie możesz liczyć na innych?Licz na siebie.


Pomijając wydarzenia historyczne niemal,warto nadmienić,że odkryłam u Savadora Dali'ego niebywały zapał do pójścia w ślady ów masochistek sprzed kilkunastu lat.

Rąsia w lewo,nózia w bok,a czubkiem nosa ciągnij ziiioooom w kierunku ogona.Te heroiczne próby mogą się skończyć przyśpieszeniem wylinki,gdy mu skóra w szwach popęka.

sobota, 21 lutego 2009

Powróciwszy ze spaceru stwierdzam u siebie w organizmie odmrożenia stopnia najwyższego - myślę,że mogłabym z powodzeniem odtworzyć znaczącą rolę w Epoce Lodowcowej.Gdyby ktoś kompletował więc obsadę i potrzebował szalonego zahibernowanego wiewióra czy innego szczurowatego : to ja! ja!mnie wybierzcie!

Dziś bohaterką zdjęć została Tamara,która jednak nie dość,że żyje -to jeszcze wprawia ciało w ruch.Na dowód zdjęcie pannicy na wysepce.Normalnie prace na wysokościach.Co prawda,zaraz po wejściu na wyższe rejony zastanawia się jak zejśc...może jej ciśnienie skacze? Nie każdy rodzi się przecież himalaistą.
Jeśli chodzi o Tamarę zdecydowała zastosować u siebie dietę cud,radykalnie odmawia spożywania pokarmów.Mam podejrzenia,że przeszła na odżywianie się energią słoneczną.Zdaje się,że jeśli za dni kilka nie wróci do mięcha w czystej postaci- będę musiała uskutecznić jakieś przymusowe tuczenie i zabawę w brojlery.Rozumiem,że można się fascynować wystającymi żebrami dam na wybiegach,ale nie przesadzajmy droga Tamaro.Żadna z ciebie modelunia z wybiegu Versace.

Frida za to zmieniła barwy godowe.Zrobiła się pomarańczowa niczym neonik sklepowy.Na powyższym zdjęciu odmacza ciało w wilgotnym pojemniku,który z powodzeniem stosuję w wypadku wylinek.Chyba szykuje się na przybycie Salvadora na stare włości. Każdy lubi spa,długie kąpiele -dlaczego by nie miały tego praktykować moje gady?Kleopatra mogła.


ps
Szczur by Matt Godwin.
Muzycznie hip hopy.

czwartek, 19 lutego 2009

Dzień Pączusia.

No i mamy Dzień Pączusia.U nas dziewczyny jak dwa pączusie w słodkim sosie gnieżdżą się w jednym kokosie. Jak baletnice rozciągnięte tak,że im rajtuzki pękają w szwach.W konfiguracji jakiej nie powstydziłby się biopolimer DNA. Dodam legendę do zdjęcia, na wypadek gdyby ktoś był słaby z chemii,głowa : Frida, rozczapirzona kończyna należy do Tamary (która to jednak jest z 4 -pojęcia nie mam). Generalnie,choć dziś tłusty czwartek to u nas dzień jest pod znakiem gimnastyki. Tamara wygina śmiało ciało opanowując do perfekcji zasady stretchingu : Salvador stara się stworzyć sztuczny tłum dwojąc się i trojąc w kokosie,trenuje przy tym własny rozstaw osi : Dziwy,dziwy.Gimnastyka ważna rzecz w gekonim świecie,każdy palec trzeba osobno rozgrzać,ogon wygiąć we wszelkie możliwe strony.Ciało giętkie i powabne rzeczą cenną niebywale.
PS
Muzycznie 4skins,Nekromantix i Furious Style

wtorek, 17 lutego 2009





Bębnią dziś niemiłosiernie o Światowym Dniu Kota.Sierściuchy z wąsami zdominowały dzisiejszy dzień.Zastanawiam się czy każdy gatunek doczeka się własnego dnia? Nie wiem czy już powinniśmy się martwić tym faktem,wszakże mamy tylko 365 dni,a istniejących gatunków znacznie więcej. Za to każdy dzień byłby świętem- o ile jeszcze tak nie jest.Bardzo chętnie celebrowałabym Światowy Dzień Ministranta choć nigdy nim nie byłam.Mogłabym również zabawić się w Dzień Sprzątania Biurka,które zdecydowanie ucieszyłoby się z wyzwolenia spod sterty papierów.Z pewnością bojkotowałąbym natomiast Dzień Dentysty, ponieważ jest to w moich oczach jeden z najbardziej sadystycznych odmian leczenia ludzi.

Jestem także przekonana,że moje nerki bardzo ucieszyłyby się z 8 marca,kiedy to właśnie na świecie ludzie obchodzą ich dzień.W ramach uwielbienia dla ich zasług mogłabym dać im dzień wolnego.Dzięki Bogu, doskonale wstrzeliłabym się w Dzień Chorego dwa dni później,a w rezutacie przy braku szczęścia miałabym swoje święto 1 listopada w Święto Zmarłych.

Przy moim ostatnim słabym samopoczuciu bardzo chętnie pohulałabym w Dzień Sapera,nie wiem czy w ramach tego święta dają ludziom spluwy do rąk.A co? Jak fajerwerki to na całego :)
Skałamałabym ,że nie zaskoczyło mnie Międzynarodowy Dzień Płynów do Naczyń czy Dzień bez Krawata- chyba czas zacząć deceniać każdy element życia bo nigdy nie wiadomo kiedy każdy przedmiot użytku domowego zostanie uhonorowany własnym świętem.

Tymczasem zamiast pisać posty na blogu powinnam z uporem maniaka pracować na siłowni,może jeszcze zdażę przed Świętem Kultu Masy Mięśniowej,bo póki co nie bardzo mam co kultywować.

W tym wszystkim dziwi ylko jedno,dlaczego Święto Godowe przypada dzień później po Święcie Orgazmu?

W każdym razie kiedy Światowy Dzień Gekonów? Moje 3 sztukowe lobby juz zaczyna działać w tej sprawie.

poniedziałek, 16 lutego 2009

"Zimo,a kysz! "

Mało będzie dziś o zwierzętach,bo te zapadły w sen zimowy.I słusznie,najchętniej sama poszłabym w ich ślady.Zima jest fajna kiedy można korzystać z jej uroków na stoku.Kiedy nie ma się ku temu możliwości...zaczyna frustrować.Ba,frustrować może czarny pasek migający na ekranie,bucząca mucha,skarpeta źle układająca się na stopie,dzieciak wpatrujący się w ciebie nieustannie,ale zima w takich okolicznościach najnormalniej wkur...za.Prószy to białe z nieba nie widzieć czemu.Wszystko przemaka ,a zimno tak,że zamarzają błądzące w przestrzeni myśli.

Zima jest zła.Nie lubię zimy.Zimą jest zimno i chudy tyłek mój nie czerpie przyjemności z opuszczania czterech ścian.


Zimą spóźniają się wszystkie środki komunikacji.Zimą jest ślisko.Oto mój manifest :zimo,a kysz!!!
Ja się pytam :" kto zajumał nam wiosnę" tego roku? Gdzie ptaszki,drzewka,trawka i słoneczko.??!!Ci sami dwaj co ukradli księżyc?

Dziś nie było merytorycznie czy zabawnie.Dziś było ze sporą dozą marudzenia.Stężenie zgreda 100%.

niedziela, 15 lutego 2009

Na pomoc misiom,rysiom i...innym takim.


Będzie trochę smrodku dydaktycznego! Zbliża się czas rozliczeń i wiem,że każdy chciałby uszczknąć bezdusznym urzędasom każdy grosz swego cennego podatku dochodowego,ale...
ale można wspomóc zwierzaki.Właśnie.
Ja wspieram i mam z tego radochę,a poza tym dla materialistów : można dostać fajne naklejki :)

http://www.wwf.pl/


Tu historia,zdjęcia,filmiki oraz informacje jak należy pomóc misiom.

http://www.niedzwiedz.wwf.pl/


W Polsce żyje tylko 90 misiów.To niedużo.A to przecież takie słodkie sierściuchy.

No i są jeszcze rysie.

http://www.rys.wwf.pl/


Tylko dwieście kociaków z pędzlami na uszach zostało w naszym kraju.


Czy jednorazową darowizną,miesięcznym zobowiązaniem czy 1% podatku...wszystko da się zrobić w sekund 5.
Informacje na stronie WWF.

Mały poradniczek :
1 Jak zostać członkiem WWF

http://www.wwf.pl/mozesz_pomoc/klub_jak_zostac.php


2 Jak przelać 1% podatku


http://www.wwf.pl/mozesz_pomoc/przekaz_1podatku.php


3 Jak przekazać darowiznę


http://www.wwf.pl/mozesz_pomoc/przekaz_dotacje.php

Leniwa niedziela woah!


Nie lubię niedziel.Niedziele zwiastują koniec tygodnia,a jednocześnie poniedziałek,którego nie lubię chyba jeszcze bardziej.Może lubiłabym niedziele gdyby były synonimem beztroskiego,relaksującego wylegiwania się.
Ale zwierzaki moje świetnie potrafią delektować się niedzielą. Nawet Frida.A to już coś.
Frida wyleguje się w kokosie w cieniu "rozłożystego krzewu" balansując na granicy snu i jawy.W końcu to niedziela.To można. Słuchamy sobie "delikatnej, kołyszącej" muzy (aktualnie jest to What happens next? ).Sielanka.
Salvador zdecydowanie się "podkurzył" faktem,że z moim reporterskim zacięciem zaglądam mu do kokosa przy niedzieli. Jak jakiś rasowy paparazzi normalnie.Fochem zarzucił,zdecydowanie odcinając się od mojego zamiłowania do zdjęć.

Tamara,lady w starym stylu.Gdyby mogła kultywowałaby pewnie zwyczaj herbatki o 5 w delikatnej porcelanie.Świetnie dostosowuje się do niedzielnego trybu życia.Powoli i niezobowiązująco.

piątek, 13 lutego 2009

Remonciwo


Salvador aż ze zdziwienia wybałuszył te swoje czujne na mączniki diodki."Siakiś" hałas,jakiś ruch,jakieś nieopanowane ruchy powietrza wkoło.Pańcia biega z meblami po pokoju,próbując dowieść anielskim zastępom ,że jest reinkarnacją jakiegoś Hulka Hogana (choć w sumie chłopina się chyba cieszy niezłym zdrowiem).Szeleści papierami,które rozkłada na całej podłodze,że niby co? Taka delikatna się nagle zrobiła,że stopy nie mogą być zbrukane podłożem nieczystym?Byłbym pooglądał dłużej,ale mnie franca eksmitowała do innego pokoju,że niby hałas wiertary i wibracje -mogłyby źle wpłynąć na moją psychikę delikatną.Że niby uczucie traumatyczne i nerwowy byłbyłm na przyszłość?Że ja niby taki "ą" "ę" delikatniś?
Frida też się nieco zdziwiła,że jak to? Że co to?Rumor,ściany terrarium drgają...znaczy się co? Super Mącznik Godzilla?Ale będzie wypasiona kolacyja...o w mordę.

Serce drży zniecierpliwione w małym rudym ciałku.Szalona czeka na sygnał do ataku niczym schowany w krzakach komandos.


Tylko jeden sygnał,a włącza się : "Run Forest,run!" i leci Ruda Wydra do miski z mącznikami.Aż jej się paluszki pozawijały w kokardki od tego pędu. Już wskakuje do michy siejąc spustoszenie.Już niucha,już szpera niczym policyjny pies na lotnisku.Już w dzikiej rozkoszy zaczyna kopać w witaminkach,tak głęboko,że tylko czekam aż się dokopie do Krecika "Ahoj"
Po chwili widzi,że pustka.Ani giganta ani wypierdka w misce.
Oszulaki! Oszukali ją " ta ludzia wstrętna".I stoi.I czeka.A remont trwa w najlepsze.





A Tamara? Po swojemu.

ps.
muzycznie The Flobots!
ps2
Remonty są passe.Kiedyś kleiłam klejem do metalu papierowy kwiatuszek na kartce urodzinowej.Miało być takie hand-made,osobiste,z wyrazem.Wszystko świetnie,tylko wspomnianym wyżej klejem przykleiłam się skarpetą do łóżka.Wszystko byłoby pięknie,gdyby nie to,że zawsze coś mi się dzieje.A żeby spotęgować napięcie,jest piątek 13-go a ja mam kontakt bezpośredni z wiertarką.Dużą.

środa, 11 lutego 2009

Geniusz technologiczny!


Jestem geniuszem! Samodzielnie wykonałam pierwszy w swym życiu banner.No po prostu duma rozpiera.Wiem,idealny nie jest,ale od czegoś trzeba zacząć.
PS Mały,bo ma byś w forumowym podpisie.

Deszczowa piosnka ta.


Za oknem pada deszcz.Ani to zima,ani wiosna.Takie warunki atmosferyczne z pewnością wpływają na meteopatów.Wszystko pewnie boli,łupie,drażni i frustruje.W chwilach takich jak ta, zawsze z pewną dozą złośliwości spoglądam przez okno na wszystkich właścicieli kudłatych czworonogów,którzy od 7 rano rotacyjnie wymieniają się spacerniakami w pobliskich alejkach.Zmarznięci,zaspani,zmoknięci,zgarbieni ,niosąc na ustach słowa,które z pewnością mają w sobie mniej subtelności niż "motyla noga i po co mi był ten pies".I kiedy oni przed oczyma maja już obraz z pierwszej strony Faktu "przerobili psa na smalec",ja spokojnie rankiem uruchamiam światełka w terrariach,spryskam sobie psik ,psik tu i ówdzie.Pomiziam zwierzaki po ciepłolubnych baniaczkach i mogę zająć się wszelkimi obowiązkami w miejscu przytulnym,SUCHYM i ciepłym.
W między czasie wymienię z Salvadorem kilka wymownych spojrzeń,sprawdzę czy dżentelmen strawił wczorajszą kolację i ewentualnie pomyślę sobie jak bardzo mi żal tych robaków wszelakich,które w rezultacie kultywowania łańcucha pokarmowego kończą jako końcowy produkt procesu trawienia.Myślę,że to i tak znacznie lepiej,niż miałabym w domu "pupilka" rodem z filmu" Little shop of horrors " ( wczoraj niechcący sobie przypomniałam).
Wielka mięsożerna roślina domagająca się krwistych ofiar.Przy tym,moje gadzinki to rozkoszne popierdółki ,które wcinają niegroźne robaczki.
Choć gdybym miała taką ludożerną zieleninę w doniczce,to pewnie miałabym łatwiej z utylizacją wrogów mych wszelakich,co jest niewątpliwie plusem. Ot i w gangsterskich filmach "niewygodni" kończą jako karma dla świń,a tymczasem "mielacz wrogów" może pełnić funkcje nie tylko użyteczne ,ale i dokoracyjne. :)

W każdym razie,odbiegając nieco od tematu,natknęłam się wczoraj przypadkiem na zdjęcie takiego oto cuda
Gustowne różowe wdzianko Helodermy suspectum ( w języku rodzimym Heloderma Arizońska) przykuwa uwagę.Ale nie dajcie się zwieść ,podobno boleśnie gryzie.Jest to jeden z dwóch jadowitych gatunków jaszczurek.Drugi, to pewnie niebywale fascynujące Warany z Komodo((Varanus komodoensis).Piękne bydlaki.Pamiętam niesłabnącą miłość mą do nich,gdy za młodu znalazłam o nich artykuł w prenumerowanym ówcześnie magazynie "Zwierzaki.Ach,szybsze bicie serca.Oto przystojniak.
ps
2 ostatnie zdjęcia oczywiście znalazłam w google i nie są mojego autorstwa jak łatwo się domyślić.
ps 2
idealnie pasuje mi do dzisiejszej aury obraz JMWTurnera.

wtorek, 10 lutego 2009

"It's so peaceful and quiet"

Lojalnie uprzedzam,że chwilowo posty bez polotu ze względu na problemy osobiste.Wrócę do formy,jakem właścicielka 3 gekonich piękności.

U gadów zamieszkujących słodkie południe Polski,wszystko bez zmian.Trochę śniegu ,trochę słońca.


Tamara wciąż się wyleguje,czyniąc postęp w materii zdobywania nowych szczytów.Zawsze mnie zaskakiwało dlaczego spośród tylu miejsc do wspinania to właśnie kokosy są tak niebywale atrakcyjnym punktem widokowym.

Frida z charakterystycznym dla siebie entuzjazmem dokonuje aktu demolki.Myślę,że słowa są niepotrzebne,ilustracja doskonale obrazuje zamysł artystyczny i dekoratorski pannicy.
Salvador główne wypoczywa.W pozycji na torpedkę.
http://blog.glennz.com