wtorek, 20 stycznia 2009

I Bóg stworzył kobietę...


Dokładnie tak,jestem umierająca."Ze" 50 stopni,czacha pulsuje,ale nie podejrzewam by było to rezultatem jakiegoś procesu myślowego w toku,wzdycham,kicham i prycham.Osierocę gady jak nic.A najpewniej dziś w nocy odejdę do krainy niebytu, bo słaba jestem i wiotka niczym listek na wietrze...tak ,tak,ale nie o mnie miało być.

U gekonów życie płynie własnym tokiem.Frida Kahlo dziś przybiera nowe szaty królowej,walczy namiętnie z wylinką i zacietrzewiona dewastuje swój manicure.Ktoś by mógł pomyśleć,że to kolejny odcinek show "Łabędziem być",bądź innej farsy telewizyjnej produkującej urocze damy za pomocą pędzelka i kilku ruchów grafika.Ale to natura,najdoskonalsza w prostocie swej...choć ,gdy tak patrzę jak Frida stara się poprzestawiać sobie kończyny to zaczynam podejrzewać,że może Matka Natura czasem perfidnie sobie żartuje.


Tamara i Salvador po kilku "cichych dniach" (och, tak cichym dniom jak i orgazmowi Cosmopolitan poświęcił kilkaset zacnych numerów)zdecydowali się grać w jednej drużynie,ale jak widzę- bez solidnych ochraniaczy się nie obejdzie.

Układ sił sprzed dni kilku była taki : "mnie nie ma,Ciebie nie ma,a tym bardziej jej nie ma."
Otóż, cała jakże wesoła gromadka postanowiła żyć tak ,by nie dać odczuć swojej obecności pozostałym.W praktyce oznaczało to przemierzanie 2cm w 20min by nie dać poznać,że w tej części terrarium nastąpił ruch powietrza.Pod osłoną barw kamuflujących czaili się niczym w "hamerykańskich" filmach wojennych,tylko jakoś wątków romansowych niet.I tak zmiany miejsc koczowania następowały na zasadzie produkcji liniowej- przesuwanie o jeden w prawo.Aż dnia dzisiejszego zaobserwowałam komitywę Tamary i Salvadora.


Proszę państwa,nie mówię o rzeczonej miłości,ale wspólnie zasiedli do stołu.Salvador Dali wychowany w duchu poszanowania obyczajów pozwolił damie częstować się pierwszej,przez chwilę myślałam,że zniecierpliwiony skończy tak :
Ale zdołał jakoś powstrzymać gałki oczne,cierpliwie odczekał i skonsumował wreszcie małych, pełzających przyjaciół.Kolacja jednak nie poszła po myśli romansiarzy,pewnie nie zabrakło mitycznego "Kochanieeee,musimy porozmawiać"- bowiem każde teraż śpi w odrębnych końcach terrarium.Aż strach gasić światło,bo nie wiem czy Niebieska Linia dziś jeszcze działa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz