
Rzecz o muzyce,bo każdy z nas jest swego rodzaju melomanem.Chcesz czy nie,zewsząd lecą znane i "lubiane" hity.Pewnie nie byłoby w tym nic złego,gdyby choć 1/4 z nich była znośna dla ludzi o uszach spragnionych nieco ambitniejszej muzyki niż Britney.Najgorsze następuje w okresie przedświątecznym,słyszane tysiąc razy dziennie "Last christmas" nabiera nieco innego ,bardziej realnego znaczenia,gdy w czasie zakupów po raz setny rozbrzmiewa ta sama nuta, a coraz bardziej realna staje się myśl o skazaniu "dj" na spacer po niebiańskich łakach.Wtedy faktycznie,to mogą być jego ostatnie święta...nasze zresztą też....na wolności. Oboje z jaszczurem mieliśmy wczoraj dość melancholijny nastrój i nie w głowie oldschool,newschool czy inne takie.Zresztą,jak tu chłopakowi puścić taneczne rytmy kiedy on w ten sposób :

Jeśli chodzi o samego Salvadora Daliego,ciężko jest opisywać jego niezłomne przygody,gdyż przeżywa lekkie załamanie formy.Mówiąc bardziej bezpośrednio: grzeje plamiaste dupsko i nie w głowie mu wyczyny rodem z komiksów.Może szpinak podziała?No Popeye'a działał.Powątpiewam.Za to wiem co podziała na pewno,bo na panów działa od stuleci.Kto wie co?:)I czemu mówię o dwóch dziewczynach,które już wkrótce do nas dołączą?:)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz