sobota, 17 stycznia 2009




Woah!
Warszawka przyjechała! Wczoraj po niedługiej podróży pociągiem InterCity,pierwszą klasą i w towarzystwie zacnych konduktorów na ziemie zagłębiowskie dotarły Frida i Tamara.Spodziewałam się,że mimo doskonałych warunków dziewczyny będą w lekkim letargu,bądź co bądź pokonały trochę kilometrów.Jakie było moje zdziwienie,kiedy Frida na dzień dobry próbowała skasować mi palec,uciec a następnie prawdopodobnie zapanować nad światem.JAkże bowiem inaczej tłumaczyć chęć zdominowania wszystkiego,począwszy ode mnie po przedmioty nieożywione.I tak,Frida ma w sobie głąboko płynącą latynowską krew.
Moja Fridka obmyśliwszy chytry plan,po skonsumowaniu kilka nieświadomych niczego robaków ,przepełniona energią zdecydowała się połączyć w sobie cechy Pinkiego,Lary Croft,Godzilli i Czarnej Mamby z Kill Bill.W podobny źółtym deseniu,jak ta ostatni zdecydowała się na karkołomne figury,skoki,śmiałe wyginanie ciała,a nade wszystko obserwację każdego ruchu w promieniu 300m.Bohaterowie mają to do siebie,że charakteryzuje ich niezłomność i najczęściej śmieszne rajtuzy...ale nie o tym ...Frida niezłomnie przez ostanie kilkanaście godzin demoluje...A co się będzie oszczędzać?

Czym byłby Pinki bez Mózgu? No właśnie.Jest oczywiście i Tamara,pełna wdzięku,wyciszona,stonowana i z klasą.Z lekką dezaprobatą obserwowała szaleńcze działania Fridy.Spokojnie spacerowała wkoło,a kiedy trzeba było zdzieliła pobratymca po głowie.
Jest w niej coś mistycznego,kiedy z niebywałym spokojem obserwuje dokonujące się wkoło zmiany.

Reszta za czas jakiś,będę oczywiście opisywać przygody ,a jednocześnie jak tylko ogarnę dziewczyny wstawię zdjęcia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz